Jadą wozy kolorowe taborami
Jadą wozy kolorowe wieczorami
Może z liści spadających im powróży
Wiatr cygański wierny kompan ich podróży…

Ale dziś nie będzie o cygańskich wozach choć one równie kolorowe co ten mój. Ustrzyckie Święto Chleba przejęło tradycję celebrowania zakończenia żniw z wioski Dźwiniacz. Już od kilku lat zatem ściągają kolorowe korowody rolników, młynarzy i cukierników do Ustrzyk by podziękować Matce Boskiej Zielnej za udane zbiory.  Przy okazji tego święta przyjaciółka, znająca moje zamiłowanie do wszelakich świąt ludowych poprosiła mnie o zrobienie nietypowej dekoracji- wymalowania wozu drabiniastego. Miało kojarzyć się z dobrobytem i dożynkami, miało być kolorowo, bogato i przaśnie. A to woda na mój młyn… Dla mnie żniwa to pola złotych łanów zbóż poprzetykane gęsto dzikimi makami i chabrami. Maki to jedne z moich ukochanych kwiatów, zachwycają mnie swoją prostotą a jednocześnie hardością. Są jak janosikowa Maryna- piękne, dumne a jednocześnie w swej kruchości silne i wszędobylskie. Wcisną się wszędzie.

Projektując wygląd wozu chciałam, żeby przypominał trochę ornamenty na strojach ludowych,  ale żeby przede wszystkim kojarzył się właśnie z łanami zbóż, z których gęsto przebijają się kwiaty. Marzyło mi się oddanie kolorytu wioski jaki pamiętam z dzieciństwa z wakacji spędzanych na wsi.  Dziś chcę dla mojego syna ocalić od zapomnienia  wozy drabiniaste wypełnione pachnącymi snopkami zboża, zwożonymi do stodół, zapach świeżo wymłóconego ziarna i złoty pył unoszący się w stodole, kobiety w białych koszulach z podwiniętymi halkami, odsłaniające bezwstydnie łydki, bo gorąco, gliniane naczynia wypełnione kompotem ze świeżo zerwanych wiśni i pajdy chleba ze smalcem… Dzięki takim inicjatywom jak ustrzyckie Święto Chleba mam możliwość przenieść się w wyobraźni do dzieciństwa, ale to co najważniejsze pokazywać Tomkowi świat, który powoli odchodzi w zapomnienie.